Читать книгу Wiemy, że pamiętasz онлайн
112 страница из 116
– Zawołał psa.
Poszedł się wykąpać w rzece najpóźniej, jak się dało, kiedy słońce już zanurzyło się za horyzontem i było słychać tylko świergot ptaków. Pies pływał w kółko, machał łapami tak zawzięcie, jakby się bał, że utonie.
A kiedy zwierzak wyszedł z rzeki, otrzepał się tak energicznie, że chlapał wodą daleko na boki. Gdy wracali do domu, biegł żwawo w odległości kilku metrów i ziajał tak radośnie, jakby w powietrzu było coś rozweselającego. Skakał na szyszki i chwytał je w zęby.
W pewnej chwili zatrzymał się i zamarł, jakby coś zwietrzył. Olof dostrzegł jakieś sylwetki poruszające się po obu stronach domu. Zniknął samochód, który stał tam w ciągu dnia, ale teraz ktoś inny czaił się za gałęziami świerków. W ostatnich promieniach słońca błysnęła rama roweru.
– Co wy tu robicie?
Olof zrobił kilka energicznych kroków w przód i chrząknął, by wystraszyć intruzów. Coś zaszeleściło między drzewami.
Serce Olofa biło jak szalone, poczuł też, że robi mu się gorąco.
– Spadajcie stąd! – Podniósł ręce i zrobił jeszcze kilka kroków.