Читать книгу Chodząc w Tatry онлайн
6 страница из 40
Tatrzańskość jest – niestety – tylko częścią naszego istnienia. Chcemy czy nie, wpisani jesteśmy i w inne egzystencje. Odwrotnie jednak niż ma w zwyczaju ten trzeci, najgłupszy bajkowy bohater pożyjemy chwilę gdzie indziej i wracamy. Tutaj tylko jesteśmy prawdziwie u siebie. Czy rozumiemy, skąd to przyciąganie? Nie całkiem chyba. To czary, magia, tym kamieniom nie można nie ulec. Jaka to piękna porażka.
ssss1
Ojcowie założyciele tatrzańskiej turystyki, ci, którzy w ostatnich dekadach XIX wieku oswajali „dziką” przestrzeń, za zasadne uznali stworzenie odpowiedniej, pomocnej tym celom organizacji. Powołane przez nich Polskie Towarzystwo Tatrzańskie dawało większe możliwości realizacji statutowych zadań, ale pragmatyczna strona jego działalności, eksponowana poprzez wytyczanie szlaków, budowę schronisk, publikację wydawnictw, przesłania tę duchową, którą podkreśla słowo „towarzystwo”: w Tatrach, dla Tatr, dzięki Tatrom jesteśmy razem.
Zakłada się, że bycie w górach buduje szczególną więź, którą należy praktykować i kultywować. Jeszcze wiek temu „towarzysze tatrzańscy” łatwo mogli myśleć o sobie jako o towarzyszach broni, elitarnej grupie złączonej szczególnym wyzwaniem. Dziś „towarzysz” kojarzy się raczej z członkiem komunistycznej partii, z obrzydliwością czasów realnego socjalizmu, a nie z husarskim współbratem, dobrowolnie i na własny koszt zaciągającym się do pancernej chorągwi, ludzkie mrowie w górach stawia zaś pod znakiem zapytania nadzwyczajność tutejszych przeżyć. Mocnym obrazem tej przemiany jest los zakopiańskiej siedziby PTT – Dworca Tatrzańskiego. Ważne i żywe niegdyś miejsce spotkań przypomina dziś zakopiański dworzec kolejowy. Tak samo zaniedbany, obskurny, smutny w swym opuszczeniu. Czy zatem przekonanie, powstałe u początków tatrzańskiej aktywności, o osobliwej relacji łączącej ludzi przemierzających nawzajem skalny świat było chybione co do istoty? Nie. Z pewnością nie. Wtedy jego sens był jasny. Jak jest teraz?