Читать книгу Chodząc w Tatry онлайн
8 страница из 40
Trzeba żywić nadzieję, że każdy, kto znalazł się w Tatrach, takiego „razem” doświadczył. Że takie doświadczenie będzie go tutaj przyciągać, skłaniać do powrotów. Oczywiste jest również, że niejeden raz takiemu „razem” nie sprostaliśmy. To nie byle jakie zdarzenie i wymaga znacznego wysiłku, stale ponawianych prób. Zawodzimy i inni, bywa, nas zawodzą, ale to wpisane jest w naturę „razem”. Ono nie jest dane raz na zawsze. To piękna przygoda, która za każdym razem się staje. W górach tylko bywamy. Na stałe żyjemy gdzie indziej. Może to i dobrze. Jakbyśmy tak stale byli w upojeniu, paradowali na golasa, nie mając nic do ukrycia, to byłby to koszmar. Powiada Norwid, że nie jest „sól ziemi do przypraw kuchennych”. „Razem” to jedna z soli ziemi. Pięknie, że jest i że jest, jak jest.
ssss1
Tak się nie powinno robić. Nieroztropne to i ryzykowne. W tym punkcie zgodne są wszelkie przewodniki i poradniki – po górach nie chodzimy samotnie. Niemały cmentarzyk tych, co się tej zasady nie trzymali, najdobitniej świadczy o jej słuszności. Góry nie są dla solistów. Kto staje solo przeciw mocy Tatr, podejmuje niebezpieczną grę, a przegrana może kosztować życie. Nagrody za zwycięstwo muszą być jednak znaczne, skoro tak wielu tego próbowało, próbuje i próbować będzie.