Читать книгу Zapiski z królestwa. 50 niesamowitych opowieści o angielskim futbolu онлайн
32 страница из 102
Rok temu dzwonili z lokalnej gazety. Dwa lata temu z Londynu, trzy lata wcześniej z „Daily Mail” i tak dalej. Dziesięć lat temu z „The Guardian”. Wtedy mijały 22 lata od tych absurdalnych wydarzeń.
Dziś też ktoś musiał zadzwonić. To tylko kwestia czasu. Jakiś dziennikarz znów sobie przypomni, a on ze spokojem opowie to samo, z detalami. W głębi duszy będzie trochę zły, że bohatera robi się z psa, a nie z niego, choć przecież strzelił wtedy gola z rzutu wolnego. Po latach niewiele osób o tym jednak pamięta. On tak. Nie zapomniał także tamtego bólu.
Zaraz po przebudzeniu zajrzał do albumu z wycinkami z gazet. Spojrzał w lustro i nie był w stanie wyobrazić sobie, że człowiek, który na niego patrzy, to ta sama osoba, co na fotografii. Łysina zastąpiła bujną czuprynę. Ale tamta historia wcale w nim nie wystygła.
Równo o 10.30 na wyświetlaczu komórki Jima McNichola pojawił się obcy numer. „Kogo tu mamy?” – pomyślał i wcisnął zielny symbol słuchawki. To nie był dziennikarz sportowy z jednej z angielskich gazet. Dzwoniono z serialowego giganta, mającego dziesiątki milionów abonentów na całym świecie, Netflixa. Historia, której Jim był jednym z głównych bohaterów, miała zostać przeniesiona na ekran jako część serialu Losers, choć on i jego koledzy tamtego dnia z pewnością przegrani nie byli. McNichol zaprosił ekipę telewizyjną do siebie i uśmiechnął się po zakończonej rozmowie. Torquay United będzie teraz naprawdę nieśmiertelne. Nawet jeśli – jak ujmie to w serialu jeden z fanów – „ktoś, kto idąc na mecz, spodziewa się ich zwycięstwa, jest idiotą”.