Читать книгу Łowca cieni онлайн
88 страница из 128
W końcu podchodzi do męża, podciąga go do pozycji półsiedzącej i zarzuca sobie jego rękę na ramię.
– Wstawaj – mówi. – Pora iść do łóżka.
Björn pomlaskuje i kręci głową.
– Niech oni sobie nie wyobrażają, że… – bełkocze. – Z zasłoniętymi oczami umiem odróżnić G325 od Y-37.
– O czym ty mówisz?
Zmusza go, aby wstał. Napina każdy mięsień swojego wysokiego ciała, by go utrzymać.
– G325 – mamrocze i robi chwiejny krok w bok.
– Co to jest?
– Wycieraczka. O podłużnym umocowaniu. Ja… Ja mógłbym rozłożyć samochód, a potem zmontować go na nowo z zawiązanymi oczami. A oni… Oni tylko porafią siedzieć na swoich tłustych tyłkach i liczyć pieniądze.
Björn milknie, ale po kilku sekundach wybucha, wydając z siebie przenikliwy i bolesny krzyk:
– Moje pieniądze! I to ja dostaję kopniaka w tyłek!
Britt-Marie nieruchomieje. Czy on stracił pracę? Jak oni sobie teraz poradzą? To dlatego zalał się w trupa dwa razy w ciągu jednego dnia? Zastanawia się, czy nie przyprzeć go do muru, aby się wytłumaczył, szybko jednak uzmysławia sobie, że próba wydobycia z niego czegoś sensownego w tym stanie byłaby bezcelowa. Prowadzi go więc do sypialni i kładzie do łóżka. Potem wraca do pokoju, opada na kanapę i wsłuchuje się w deszcz, który dudni o blaszany parapet.