Читать книгу Łowca cieni онлайн
89 страница из 128
Głowa jej pęka, pieką ją oczy i boli żołądek. Nie jadła nic od śniadania, ale w tej chwili jest w stanie myśleć wyłącznie o swoim paraliżującym zmęczeniu. Każdy mięsień, każda komórka jej ciała wydają się kompletnie wycieńczone. Lecz za zmęczeniem czai się też inne uczucie – dużo intensywniejsze i nieskończenie bardziej przerażające.
Rozgląda się po pokoju. Patrzy na zabawki rozrzucone po podłodze i na kurteczkę Erika wiszącą na oparciu kanapy.
Przypominają się jej słowa mamy.
„Szczęście jest ogromnie kruche”.
Pamięta pewną rodzinę z Enskede, która kiedy ona była jeszcze małą dziewczynką, mieszkała w sąsiednim domu – w białej drewnianej willi z pomalowanymi na zielono okiennicami i ciemnoniebieskim fundamentem. Jak oni się nazywali? Lundinowie? Tak, chyba tak.
Mieli dwoje dzieci – Fredrika, który był w jej wieku i jeździł na wózku inwalidzkim, bo zachorował na polio, oraz Fransa, młodszego, który miał ciężką astmę i był inny, jak zwykł mawiać tata.
Powtarzał także, że współczuje Lundinom, bo to wielkie nieszczęście mieć dwoje niepełnosprawnych dzieci.