Читать книгу Sąd Ostateczny онлайн
7 страница из 55
Na prawo i lewo wzdłuż nadbrzeży Mozy tłoczyły się kamieniczki we wszystkich odcieniach beżu, pomarańczu i jasnego brązu. Wyglądały jak lukrowane pierniki, miało się ochotę je polizać. Dowódca oddziału poczuł bolesny i jednocześnie przyjemny skurcz mięśni szczęk, jak na widok dojrzałej cytryny. Uświadomił sobie, że jest głodny i że od kilkunastu godzin nie miał w ustach niczego poza wodą.
Dinant emanowało nieodpartym urokiem. Szczególnie dla kogoś, kto zwykł patrzeć na rzeczywistość tak, jak patrzy się na olejne malowidło, i dostrzegać niezwykłość tam, gdzie inni nie widzą niczego godnego uwagi ani kontemplacji. Niebo było aż nazbyt niebieskie, w wysokim sierpniowym słońcu rzeka zastygła w lustrzaną taflę maskującą wiry nurtu. Polukrowane kolorowymi tynkami kamieniczki wraz z kolegiatą i słoniowatą skałą niemal bez załamań i zniekształceń odbijały się w nieskazitelnej powierzchni wody. Moza stanęła wraz z czasem i przeglądającym się w jej nurcie bajkowym miastem. Na chwilę zatrzymał się także umysł jeźdźca, który zapragnął, by ten stan trwał jak najdłużej.