Главная » Sąd Ostateczny читать онлайн | страница 8

Читать книгу Sąd Ostateczny онлайн

8 страница из 55

Oblegane Dinant poddało się po tygodniu. Nie było widać zniszczeń, a obrazek byłby idylliczny, gdyby nie grupy wrzeszczących żołdaków Karola. Jedni przebiegali ulice, waląc w drzwi i pozamykane okiennice, inni pędzili wywleczonych z kamienic i kryjówek mieszkańców na nadbrzeże.

Jeźdźcy pokonali most i rozciągnąwszy szyk, przeszli do stępa, popuszczając koniom wodze. Dowódca bez wahania skręcił w lewo, jakby doskonale znał miasto, a potem pewnie poprowadził kilkunastoosobowy oddział w przesmyk pomiędzy boczną ścianą kolegiaty i dwupiętrową kamieniczką. W wymytych do czysta szybach błyskało oślepiające słońce.

Przesmyk między murami wiódł ich w pożądany cień. Na końcu uliczki tak wąskiej, że musieli jechać gęsiego, w łukowate zwieńczenie wpisane były solidne okute brązem drzwi z grubych desek. Dwa brązowe lwy, każdy ulokowany na jednym skrzydle, trzymały w pyskach kółka kołatek. Fryz dowódcy zatrzymał się, chrapami niemal dotykając drzwi. Jeździec wysunął stopy ze strzemion, z wysiłkiem przerzucił prawą nogę nad wysokim oparciem kulbaki i zsunął się na bruk. Zdjął rozgrzany słońcem kapalin włoskiej roboty i nie odwracając nawet głowy, podał hełm do tyłu, pewny, że odbierze go skwapliwa ręka któregoś z podwładnych. Zsunął noszoną pod nim czerwoną sukienną czapeczkę i obtarł nią spoconą twarz. Mimo że skończył trzydzieści trzy lata, miał aparycję chłopca. Choć był szczupły, twarz okolona przyciętymi nad karkiem i nisko nad brwiami czarnymi włosami była okrągła jak u osoby otyłej i osadzona na szyi z niestosowną fałdką tłuszczu, jaką zwykle miewają mężczyźni znacznie starsi, niestroniący od dobrego jedzenia i innych przyjemności. W tej twarzy wszystko było spokojne. Spokojne były ciemne oczy, patrzące nieruchomo spod prostych brwi. Spokojny był długi, ale kształtny nos. Spokojne były wreszcie ładnie zarysowane usta z wyraźnie zaznaczonymi kącikami, w których zgromadziły się przydrożny kurz i zaschnięta ślina. Choć jeździec się nie uśmiechał, dzięki połączeniu spokojnego spojrzenia i ironicznie zadumanych ust emanował pogodą. Każdy, kto patrzył w tę twarz po raz pierwszy, myślał zapewne, że to człowiek rozumny, który pojął, czym jest świat i całe jego szaleństwo. Istotnie, było to oblicze człowieka, który rozumie i akceptuje wszystko, co go otacza i spotyka. Ciało dowódcy sprawiało za to wrażenie, jakby należało do kogoś innego. Tak jakby głowa była doń przyszyta jedynie tymczasowo. Mężczyzna był szczupły i niewysoki, dłonie miał smukłe i delikatne, ale pod poprzecieranym od rzemieni zbroi skórzanym kaftanem i inkrustowanym srebrem stalowym półpancerzem czaiła się drapieżna siła.

Правообладателям