Читать книгу Wzgórze Wisielców онлайн
45 страница из 110
Erla się skrzywiła. We włosach miała gałązkę wrzosu, na którą Huldar starał się nie patrzeć. Nikt nie zdobył się na odwagę, żeby jej o tym powiedzieć, choć było pewne, że Erla się nie ucieszy, gdy w końcu odkryje, że chodziła z tym jak idiotka przez cały dzień, odkąd zamaskowali zwłoki na polu lawowym.
– To dlaczego nie kontaktujecie się z rodzicami? – zapytała zniecierpliwionym tonem. – Muszą przecież wiedzieć, co ich syn tam robił.
– Powiedział tylko, że ojciec ma na imię Sibbi, a matka Systa, co niewiele nam ułatwia. Chłopiec nie zna swojego nazwiska ani nie wie, kiedy ma urodziny. Wie tylko, że ma cztery lata. Lína przegląda rejestr ludności w poszukiwaniu czterolatków o imieniu Sigurdur. Przy tak popularnym imieniu na pewno znajdzie ich mnóstwo, namierzenie rodziców trochę więc potrwa.
– A co mamy robić w międzyczasie? Zamienić salę odpraw na przedszkole? Może powinnam zamówić kącik zabaw dla dzieci, taki jak mają w bankach? – Erla prychnęła drwiąco. – Gdybyś nie zauważył, to i bez tego mamy na głowie aż za dużo. Czy ta… jak jej tam… nie mogłaby zabrać stąd chłopca i załatwić sprawę w izbie dziecka? – Erla doskonale wiedziała, jak psycholożka ma na imię. – Jest za wcześnie, żeby przesłuchiwać ewentualnego świadka, zwłaszcza że świadek ledwie umie mówić. Skoro nie wie nawet, jak się nazywa, to jakie są szanse, że będzie potrafił wskazać nam mordercę? Prawdę mówiąc, nie mam pojęcia, co sobie myślałeś, przyprowadzając go tutaj w takiej sytuacji. Nie mogłeś, kurwa, pomyśleć?