Читать книгу Wzgórze Wisielców онлайн
47 страница из 110
– Dużo tych dzieci, Líno, ponad setka.
– Liczba się zmniejsza, jeśli założymy, że chłopiec faktycznie mieszka w Rejkiawiku. Do trzydziestu ośmiu.
– To nie aż tak źle, ale może da się to zawęzić jeszcze bardziej? Na przykład używając imienia jego ojca, żeby wykluczyć jeszcze parę nazwisk.
Lína uśmiechnęła się, wyraźnie zadowolona z siebie.
– Już to zrobiłam. Sprawdziłam, które imiona można zdrobnić do Sibbi, ale niestety trochę ich jest. Najczęściej pojawiały się Sighvatur, Sigurbjörn, Snæbjörn, Sindri, Steingrímur i Sigurdur. Ale znalazłam też przypadki, gdy w ten sposób nazywano panów o imieniu Thorsteinn i Ingibergur. Nie dopatrzyłam się żadnej prawidłowości oprócz takiej samej początkowej litery większości imion. Jeśli pójdziemy tym tropem, to zostajemy z piętnastoma chłopcami o właściwym patronimiku. Do tego trzech z nazwiskiem po matce, ale jeden z nich ma zaledwie trzy lata, a jeden prawie sześć, a to dla naszego chłopca albo za mało, albo za dużo.
– Czyli mówimy o piętnastu albo szesnastu, tak?