Читать книгу Śpiewaczka онлайн
66 страница из 80
Rozpłakała się. Lekarze przyglądali się temu w milczeniu.
– Ja na pewno nie zabiłam pana Witolda. Nie miałam żadnego powodu, żeby to robić. Nie potrafiłabym nikogo zabić. Mam udane życie, po co miałabym je zamieniać w koszmar? Proszę mi powiedzieć. Ta cała sprawa to jedno wielkie nieporozumienie. Mam nadzieję, że jakoś się wyjaśni…
Gdy lekarze zadali wszystkie pytania, opukali Kantecką młoteczkiem neurologicznym, a także sprawdzili, czy potrafi wodzić wzrokiem za końcówką długopisu, dotykać nosa palcami wskazującymi, stać z zamkniętymi oczami i wyprostowanymi ramionami, uznali, że badanie dobiegło końca.
– Jest pani wolna – powiedziała lekarka, ale zaraz poprawiła się, nieco zakłopotana: – to znaczy może pani już wrócić do aresztu.
Eliza podniosła się z krzesła. Dopiero teraz zauważyła policjanta, który przez całe badanie siedział za jej plecami tak cicho, że o nim zapomniała. Poprosił o wyciągnięcie rąk i nałożył jej kajdanki. Łańcuch na nogach zabrzęczał, gdy ruszyła w stronę drzwi. Przed wyjściem odwróciła się jeszcze do psychiatrów i spytała: