Читать книгу Czerwony jeździec онлайн
31 страница из 123
Ten głupi kudłaty pieseczek?
Wczoraj zdarzyło się coś dziwnego, coś było nie tak. Ale nie to. Zajcew się schylił, wyciągnął z kąta za ucho żeliwny ciężarek. Radio wytrzeszczało czarne milczące oko. „Czy pamiętasz, jak…?” – dopytywał czule tenor, zwracając się do całego mieszkania. Grało u sąsiadów. Trochę niemrawo, ale ujdzie. Ciężarek podrywał się, odmierzając takty.
Cisnął sprzęt z powrotem w kąt, zawiesił ręcznik na szyi. Wygrzebał chleb i herbatę z komody.
W drzwiach o mało nie wpadł na dozorczynię Paszę. Stała z uniesioną pięścią.
– Właśnie miałam pukać.
Za jej szerokimi plecami majaczyła kobieca postać. Pasza odsunęła się nieco i zwróciła się w jej kierunku:
– Co tak stoisz jak słup? No co? Bierz! Przecież stoi z pełnymi rękami.
Kobieta, nie podnosząc wzroku na Zajcewa, wzięła od niego zawiniątka. Coś tam wyszeptała. I od razu ruszyła do kuchni. Zajcew zdążył dostrzec kretonowy materiał na plecach, węzeł na karku.
– Kucharkę ci najęłam – burknęła cicho Pasza.
– Że co?
Zajcew praktycznie nie gotował w domu. I tak nie miał czasu, żeby biegać po sklepach i wystawać w kolejkach. Już dawno dogadał się z Paszą, że daje jej pieniądze i kartki. To ona zdobywała dla niego w sklepach te codzienne głupoty – chleb, herbatę i co się uda: cukier, masło, szproty, marmoladę, czasem ziemniaki. Zajcew nigdy nie pytał o resztę. Obiady zaś jadał w stołówce wydziału śledczego.