Читать книгу Czerwony jeździec онлайн
27 страница из 123
– Moje nazwisko Butowicz.
Mówił to z taką miną, jakby wszyscy powinni go znać.
– Bardzo dobrze. – Samojłow dał znak milicjantowi odpędzającemu gapiów. Jakby chciał powiedzieć: raz-dwa tutaj, to twoja robota.
– Czy macie imię i otczestwo, towarzyszu Butowicz?
– Butowicz. Jakow Iwanowicz.
– Towarzyszu, zapiszemy sobie wasze imię i nazwisko – powiedział Zajcew pojednawczo. I nawet pokazał notes.
– Obywatelu, proszę za mną. – Milicjant złapał Butowicza za łokieć.
– Musicie mnie wysłuchać! – Obywatel Butowicz najwyraźniej poczuł, że ma w Zajcewie wsparcie, i nie spuszczał już z niego czarnych, płonących oczu. – Ciało Pierniczka powinien niezwłocznie obejrzeć weterynarz! Ekspert sądowy! Zapewniam panów! Trzeba zrobić analizy! Pomierzyć! Trzeba go sfotografować, dopóki nie jest za późno!
– Po co? – Zajcew szczerze się zdziwił.
– Jak to? – Butowicz uniósł brwi. – To przecież skarb!
Samojłowowi skończyła się cierpliwość.
– Jesteście dozorcą? Technikiem? Kasjerem? Pracownikiem hipodromu? Nie? To proszę wyprowadzić obywatela poza teren. Zeznania świadków zbierzemy, jak przyjdzie pora. Jeśli będzie taka potrzeba.