Читать книгу Czerwony jeździec онлайн
5 страница из 123
Wrócił do swojej roboty. Podważył obcas zębami młotka, trzepnął w trzonek dłonią i posłał obcas do wszystkich diabłów.
Stukanie w szybę.
I znowu – przeklęte przyzwyczajenie! – popatrzył najpierw na pantofle. Lakierowany czubek stał na progu budki. Zapachniało czymś słodkim i dusznym. Pod nos podsunięto mu kwitek. Wziął, przez szkła okularów studiował fioletowawe zawijasy. Sprawdził na półce. Zwrócił karteczkę.
– Niegotowe.
– Jak to „niegotowe”?
Pantofle były nowe, żadnych zagięć. Stopy szerokie, twarz bez wyrazu. Nawet nowiutki kapelusik nie pomagał. Babsko. Pierwsza lepsza Mańka. Takiej nie pomoże nawet dom mody Śmierć Mężczyznom, nawet zamknięty rozdzielnik, nawet talony od męża na wysokim stanowisku. Nic nie pomoże. Klasa panująca!
– Niegotowe.
Próbował zamknąć drzwi. Lakierowany czubek na to nie pozwolił. O drzwi oparła się potężna ręka. „Budowa krzepka ze skłonnością do puchnięcia, gdzieniegdzie opoje” – zauważył naraz profesjonalnie i drwiąco. Takie kobyły się ubytkowało. A babsko skrzeczało: