Читать книгу Czerwony jeździec онлайн
7 страница из 123
Za każdym razem, kiedy wspinał się po tych schodach, czuł się nie tak, jakby wchodził na pierwsze piętro, ale jakby wynurzał się z wody. A ona zmywała z niego wszystko: prospekt Wołodarskiego, budkę, nowe radzieckie słówka, radzieckie nawyki, gehennę, obłęd i tęsknotę. Kiedy stawał w korytarzu na pierwszym piętrze, był znowu tym, kim był naprawdę: podstarzałym, ale krzepkim, żylastym porucznikiem pułku N, w stanie spoczynku. Miłośnikiem kłusaków.
Wolał myśleć o sobie, że jest żylasty, a nie wychudzony.
Drzwi do mieszkania otworzyły się właściwie natychmiast. Jakby Aleksandr Afanasjewicz pod nimi czatował. Wymienili uśmiechy. W milczeniu przeszli przez zawalony gratami, walizami i miskami korytarz. Mijali drzwi, za którymi mieszkali sąsiedzi. Aleksandr Afanasjewicz wpuścił go do swojego pokoju. Przez ułamek sekundy korytarz wypełniły rozgwar głosów i ta nieokreślona mieszanina śmiechów, szczęków, stuków, brzęków i szelestu, które zawsze towarzyszą uroczystym przyjęciom. A potem drzwi znowu stanęły na straży tych wszystkich przyjemnych dźwięków. Miękko mlasnęła kauczukowa taśma uszczelniająca przytwierdzona ze wszystkich czterech stron.