Читать книгу Czerwony jeździec онлайн
97 страница из 123
– Tutaj, towarzyszu śledczy – zawołał strażnik i z jękiem zeskoczył ze skraju peronu na czarną i tłustą, pachnącą mazutem ziemię.
– Świetnie. – Zajcew nie ukrywał zachwytu. – Widzę, że macie tu wzorowy porządek.
Dzięki dokumentom szybko ustalili, którym składem, a nawet którym wagonem Pierniczek przybył do Leningradu. Numer toru zapasowego, na który odciągnięto wagon, również.
– No bo… – zaczął stanowczo strażnik. Jego wąsy miały barwę tytoniu. Ten stary petersburski kolejarz musiał jeszcze pamiętać strajki z początku wieku. – …żywy ładunek jest cenny.
Przekręcił klucz.
– Zawsze tak zamykacie wagony?
– Bez zamków teraz ani rusz. Odwrócisz się, a od razu ci nalezie chuliganerii. Albo jakaś biedota zacznie nocować.
Zajcew podziękował w myślach za chuliganerię i za biedotę. Wagon stał zamknięty od momentu, kiedy wyprowadzono z niego znakomitego pasażera, ogiera okrytego niebieską derką.
– Przedział pierwszej klasy. Wasz konik jechał jak car.
Zajcew spoglądał w półmrok wagonu. Serce zabiło mu mocniej – niemal idealnie zamknięta przestrzeń. Światło słońca wpadało przez szczeliny. Tych było niewiele: porządny pojazd ze stołypińskich czasów. Nozdrza schwyciły tylko słaby zapach zbutwiałego siana. Wydaje się, że tu też nic. Serce mu zamarło.