Читать книгу Niewierni онлайн
156 страница из 323
– Podoba mi się, jak mówisz do mnie „efendi”. Wolę to niż „mahdi”… – rzekł profesor i obaj roześmiali się, pierwszy raz tej nocy. – Wciąż są w Warszawie?
– Od trzech miesięcy ćwiczą i uczą się w pewnej miejscowości na północ od Warszawy, gdzie kupiłem małą posiadłość.
– Dobrze! Teraz musimy przygotować dla nich zadanie, ale nie będziemy się spieszyć. To musi być coś, co wstrząśnie bezdusznymi ludźmi, wiernymi i niewiernymi, i zmieni ten świat na lepsze. Ich poświęcenie i męczeństwo nie mogą pójść na marne… Musisz jeszcze tylko pilnie załatwić sprawę Abdula. – Profesor wyciągnął swoją dłoń z rąk Karola, pogładził się po policzku i zaczął cicho się modlić.
Safir również rozpoczął recytację.
Gdy po kilkunastu minutach skończyli, nie rozmawiali już więcej o Czterech Źródłach. Co będzie dalej, obaj wiedzieli bardzo dobrze. Pokora dla słów i swoboda myśli pozwalały panować nad emocjami. Właśnie dzięki temu bracia mogli przetrwać setki lat i niezauważeni kontynuować swoją misję.
Resztę nocy spędzili na rozmowie podobnej do tych wszystkich, jakie dotąd prowadzili. Profesor właściwie nie powiedział nic nowego. Ale Karol potrzebował jedynie moralnego i intelektualnego wsparcia swojego przewodnika. Każda rozmowa z Ahmedem dodawała mu sił. Pozwalała jeszcze mocniej wierzyć, że kroczy we właściwym kierunku i że nie jest sam.