Читать книгу Niewierni онлайн
174 страница из 323
Jagan już wychodził z pokoju, lecz na ułamek sekundy zatrzymał się w drzwiach i poczuł, jak smokiem wstrząsnął dreszcz. Jakby te słowa go obudziły. Pomyślał z niepokojem, że to, co powiedział Zaricki, może być prawdą, a on o tym zapomniał. Dopiero jego kolorowy smok musiał mu przypomnieć tę prostą prawdę.
– Może… – rzucił krótko i wyszedł.
Gdy wrócił, Gruzow wciąż stał za plecami Czeczena i palił papierosa.
Jagan wziął krzesło, postawił je oparciem w stronę więźnia i usiadł okrakiem. Przez chwilę obserwował Czeczena. Ten uśmiechnął się do niego i puścił oko, po czym splunął mu siarczyście krwią pod nogi.
– Głupi jesteś, dżygit – skwitował Jagan. – Mówisz, że nawet jak cię zabiję, to nic mi nie powiesz, czy tak? Mógłbym ci teraz pierdyknąć w łeb i musiałbyś go sobie zbierać ze ścian. Ale poczekam. Może się za chwilę okazać, że nie jesteś ze złodziejskiego klanu. Na tę okoliczność będę miał dla ciebie inną propozycję. Pomyślisz… zastanowisz się… wtedy zobaczymy. – Jagan mówił spokojnie, z przekonaniem. – A jak nie… zawsze mogę cię walnąć.