Читать книгу Niewierni онлайн
211 страница из 323
– Rzeczywiście – stwierdził Konrad. – Prawie się od siebie nie różnią, ale to chyba nie są jakieś eleganckie, drogie garnitury… Wyglądają mi na Chińczyków… z Chin…
– To są północni Koreańczycy – odezwał się obojętnym głosem Lutek.
Aż wszyscy zamarli, tak niesamowicie zabrzmiały jego słowa. Lutek odzywał się rzadko, ale jeśli już to robił, nigdy nie pudłował, jak na strzelnicy, i wszyscy na dwudziestym piętrze dobrze o tym wiedzieli.
– Skąd u nas północni Koreańczycy, i to tacy… coś ty? Skąd to wiesz? Widziałeś kiedyś takiego Koreańczyka? A czym się różni północny od południowego? – Marcin próbował nieudolnie kwestionować opinię Lutka, choć doskonale wiedział, że za chwilę może narazić się na śmieszność.
– Ja od razu wiedziałem, że to KRL-D – dorzucił niespodziewanie Irek – ale to nie moja sprawa…
Konrad, Sara i Marcin siedzieli w pozycji, jakby przed chwilą uderzył w nich piorun, a teraz czekali na studzący deszcz. Północnokoreańskie służby specjalne w Warszawie! To brzmiało jak żart primaaprilisowy, wręcz śmiesznie. Konrad nawet nie mógł sobie przypomnieć, jak się nazywają te służby i czy kiedykolwiek się z nimi zetknął.