Читать книгу 1793 онлайн
123 страница из 127
Jest popołudnie, cienie stają się coraz dłuższe. W korytarzu, przed drzwiami prowadzącymi do pokoju naczelnika policji Norlina, siedzi Winge. Czeka, aż skończy się odprawa. Czuje przez skórę, że Norlin jest w złym humorze, i podejrzewa, że kazano mu czekać tylko dlatego, żeby naczelnik mógł się jakoś pozbierać. W końcu drzwi się otwierają i pojawia się w nich policyjny urzędnik, który daje znak Wingemu.
– Niech pan wejdzie.
Norlin siedzi za biurkiem, na którym piętrzą się stosy papierów. Ma na sobie koszulę i zapięty pod szyję mundur. Perukę rzucił niedbale na papiery. Nikt nie poprosił Wingego, żeby usiadł, nikt nie podsunął mu krzesła. Norlin drapie się po głowie i przeciera zaczerwienione oczy.
– Spotkaliśmy się w tym pokoju jakiś czas temu. Pamiętasz, co powiedziałem o okolicznościach tej sprawy? Czy nie prosiłem cię o dyskrecję? Tymczasem ty przerywasz odprawę, żeby zrobić mi wykład na temat wzorku na kawałku jakiegoś materiału. Nie zauważyłeś, że ten plotkarz Barfud siedział na ławce z ołówkiem w ręku i tylko czekał, żeby coś zapisać?