Читать книгу 1793 онлайн
119 страница из 127
– Niech was licho porwie! Wiedzieliście, gdzie trafić! Macie żelazną pięść!
– Tylko drewnianą, tylko drewnianą!
– To było niehonorowe. Jesteście człowiekiem swojego gatunku. Ale tak chyba nie może być, prawda? To musi być uczciwa i sprawiedliwa walka. Måns!
Måns jakby czekał na rozkaz: atak, który wyprowadza, jest tak prosty i wprawny, że całkowicie zaskakuje Cardella. Chłopak rzuca się przed siebie, żeby chwycić go w swoje ręce. Ten zbyt późno próbuje mu się wywinąć i osuwa się na ziemię siłą całego ciała. Måns siada mu na brzuchu i na Cardella spada grad ciosów. Ma zmiażdżony nos i pękniętą brew, krew zalewa mu oczy. Jöns podbiega do niego od lewej strony. Cardell czuje, jak mężczyzna majstruje palcami w miejscu, w którym drewniana proteza przywiązana jest do kikuta skórzanymi paskami. Po chwili proteza wysuwa się z rękawa płaszcza i oddziela od Cardella. Måns nadal zasypuje go gradem uderzeń. W pewnym momencie Cardell słyszy prawie czuły szept. To Jöns przybliża usta do ucha brata. Ciosy ustają.