Главная » Grzeszna i święta читать онлайн | страница 5

Читать книгу Grzeszna i święta онлайн

5 страница из 42

Roz­dział II

– Nie, mamo, dziś nie przy­jadę, bo mam jesz­cze stos kla­só­wek do spraw­dze­nia, a sama wiesz, która jest już godzina – Anna roz­ma­wiała przez zestaw gło­śno­mó­wiący i jed­no­cze­śnie sta­rała się zapar­ko­wać auto mię­dzy dwoma słu­pami. Jej podzielna uwaga nie zawio­dła i tym razem. Gdy tylko Anna wje­chała do garażu, dostrze­gła zna­jomą postać pana Mar­cina, który uda­wał, że robi coś przy samo­cho­dzie, a tak naprawdę pil­nie się jej przy­glą­dał.

– Chcia­łem pomóc, ale nie byłem pewien, czy sobie pani życzy – zagad­nął, gdy pró­bo­wała poskła­dać roz­sy­pane pod­czas jazdy wypra­co­wa­nia uczniów.

– A, dzię­kuję bar­dzo. Z samo­cho­dem sobie radzę, zresztą ze wszyst­kim innym też.

Anna odwró­ciła się i od nie­chce­nia zer­k­nęła na Mar­cina. Ich oczy jed­nak się spo­tkały. Dostrze­gła w nich jakiś smu­tek skry­wany pod pro­mien­nym uśmie­chem. Spoj­rzała na jego białe zęby, które sta­no­wiły kon­trast ze śniadą cerą i kru­czo­czar­nymi wło­sami. Stał wypro­sto­wany, z pod­nie­sioną głową. Dosko­nale wyrzeź­biona syl­wetka spra­wiała, że Anna nie mogła ode­rwać od niego wzroku. Robił wra­że­nie sil­nego i pew­nego sie­bie. Był taki, o jakim od lat marzyła, gdy wie­czo­rami kła­dła się spać, gdy godzi­nami samot­nie wędro­wała po lesie. Ten wyśniony, jedyny miał – jak w bajce – przy­je­chać na bia­łym koniu, rzu­cić się jej do stóp i, cału­jąc brzeg jej sukni, ofia­ro­wać jej swoje ramię. Wie­lo­krot­nie wyobra­żała sobie chwilę, kiedy spo­tka swo­jego ryce­rza, wiel­bi­ciela. W jej marze­niach był mitycz­nym boha­te­rem, który ratuje ją z opre­sji, wynosi z pożaru, scho­dzi po nią w prze­paść. Nie myślała jed­nak, do głowy jej nie przy­szło, że spo­tka go w garażu, odmi­to­lo­gi­zo­wa­nego, z lewar­kiem w ręku.

Правообладателям