Читать книгу Bez winy онлайн
108 страница из 132
Chyba że lepiej celując, przemknęło Robertowi przez myśl, gdy wychodził ze szpitala. Było to przecież dziecinnie łatwe, gdy leżała zupełnie bezradna. Już by nie żyła. Dlaczego chybił?
Przystanął w upale na parkingu i się zamyślił.
Bo sprawca wiedział, że dotknie ją mocniej, skazując na życie na wózku inwalidzkim, niż gdyby po prostu ją zabił?
Dlaczego więc w ogóle strzelał?
Czyżby miał kłopot z oddaniem strzału prosto w głowę?
Jeśli to sprawca z pociągu, jest mężczyzną. W pociągu nie okazywał żadnych skrupułów.
A jednak to spora różnica, strzelać z odległości kilku kroków lub przyłożyć komuś broń do skroni i pociągnąć za spust.
Robert pomyślał o martwej kobiecie i jej dzieciach, leżących w mieszkaniu nad Zatoką Północną. Jayden White nie zawahał się oddać strzału prosto w głowę.
Pomimo upału przeszedł go dreszcz. Nagle zatęsknił za obecnością szefa. Wciąż tak go w myślach nazywał. Komisarz Caleb Hale. Szef. Choć teraz to on był szefem w prowadzonym śledztwie. Ale wcale się nim nie czuł. Z jakiegoś powodu sądził, że sama obecność na pierwszej linii oraz nadawanie tonu wyposażą go w niezależność i opanowanie potrzebne na tym stanowisku. Tak się jednak nie stało. Odczuwał niepewność i bezradność, i dałby wiele, by mieć teraz Caleba u swego boku i zasięgnąć jego rady, jak dawniej. Tak naprawdę tworzyli bardzo dobry i zgrany zespół.