Читать книгу Bez winy онлайн
111 страница из 132
– A więc pani Coleman wyruszyła w niedzielę w kierunku Barnstaple?
– Tak. Po ostrej sprzeczce.
– Rozumiem. Nie ceni pani takich seminariów?
Constance Munroe przygryzła wargi.
– Prawdę mówiąc… nie bardzo. Alice wciąż bierze udział w podobnych spotkaniach. Rzadko bywa w domu, bo ciągle przesiaduje na seminariach. Jeśli odbywają się w pobliżu, jak tym razem w Barnstaple, mogę mówić o szczęściu. Ale raz pojechała nawet do Szkocji, przecież to kawał drogi. Właściwie prawie nie prowadzimy wspólnego życia.
– Czym zajmuje się pani Coleman? Najwyraźniej ma sporo wolnego czasu.
– Pracowała w laboratorium medycznym. Ale dwa lata temu przeszła na wcześniejszą emeryturę, bo nie była już w stanie wykonywać swojego zawodu. Drżą jej ręce…
– Parkinson? – zapytała ze współczuciem Mia.
– Nie. To raczej kwestia psychosomatyczna. Wie pani, Alice przez całe życie cierpi na depresję, a z upływem czasu jest coraz gorzej. Regularnie bierze lekarstwa, ale w gruncie rzeczy wcale nie pomagają.
– Stąd właśnie tyle seminariów na temat samopoznania – domyśliła się Mia. Miała nadzieję, że Alice Coleman wyjechała uniesiona gniewem i nie zrobiła sobie krzywdy. Niestety, w przypadku osoby z depresją nie można było tego wykluczyć. – Czym się pani zajmuje, pani Munroe?