Читать книгу Bez winy онлайн
99 страница из 132
– Mimo wszystko – warknął Jacob. I od razu dodał: – A ta druga kobieta, o którą wciąż wypytują? Sophia Lewis. Naprawdę jej nie znasz?
– Nie. Przysięgam, Jacob. Nigdy wcześniej nie słyszałam tego nazwiska. Nie znam jej.
– Hm – mruknął Jacob. Zabrzmiało to tak, jakby nie wierzył w ani jedno jej słowo. Zazwyczaj tak właśnie było.
– No więc, tak czy siak, ten Jenkins przyjdzie około pół do trzeciej i znowu będzie to z nami wałkował. Nie wiem, czego on się spodziewa, powiedzieliśmy już wszystko. To może oznaczać, że policja sądzi, że coś ukrywasz.
– Niby co miałabym ukrywać?
– Wiesz dobrze – odparł Jacob. – Dobrze o tym wiesz.
– Masz na myśli…?
– Nie udawaj. Nie udawaj, że od razu o tym właśnie nie pomyślałaś!
– Ale po tak długim czasie… I przysięgam, że nie znam tego człowieka. Nigdy wcześniej go nie widziałam.
– Może się zmienił. Zwłaszcza po tak długim czasie.
Potrząsnęła głową.
– Oczy. To nie były jego oczy.
Jacob wzruszył ramionami.
– W każdym razie to twoja wina, że spadły na nas kłopoty.