Читать книгу Zagraj mi na drogę онлайн
105 страница из 114
– Dobrze, że była ze mną doktor Patočková. Prawdziwe zwierzę medialne – roześmiała się Sabina. – Szkoda, że nie słyszałeś tych pytań! Ludzie dzwonią nieraz z takimi farmazonami…
– Na przykład?
– Jedna babka chciała się koniecznie dowiedzieć, czy wszystko z nią w porządku i czy aby nie potrzebuje terapii, jeśli pisze listy do zmarłego męża.
– I co na to Patočková?
– Że to zależy, czy przykleja znaczki.
– Brzmi jak głupi żart.
– Głupi żart to jest wtedy, gdy ktoś domaga się diagnozy, dzwoniąc z czymś takim do radia! Ale Patočková pociągnęła temat, dopytała, czy listy mają formę dialogu, czy raczej dziennika i co motywuje wdowę do tej korespondencji. Rozwinęła nam się z tego naprawdę świetna dyskusja. Niestety, musiałam ją przerwać, czas gonił i dobijali się kolejni słuchacze. Ale odesłałam ich na blog, więc pewnie i tam zrobi się niebawem mała burza.
Nie było łatwo dodzwonić się do audycji Sabiny. Większość zainteresowanych zgłaszała się do niej przez internet, a część, która nie szukała doraźnej, tylko długotrwałej pomocy, ostatecznie zjawiała się w poradni. Klinika była w miarę nowa, doktor Patočková wraz z grupą psychiatrów i psychologów, do której należała Sabina, założyła ją zaledwie kilka lat temu, ale zdążyła już zdobyć uznanie i pacjentów. Było tam sporo dobrych specjalistów i Sabina wielokrotnie usiłowała nakłonić Rosťę na rozpoczęcie terapii u któregoś z seksuologów, lub chociaż na konsultacje. Odmawiał. Nie był w stanie rozmawiać o swoich problemach nawet z nią, co dopiero z kimś obcym.