Читать книгу Zagraj mi na drogę онлайн
52 страница из 114
– Mieszkali razem? – spytał.
– Przez jakiś czas.
– Długo się spotykali?
– Z półtora roku.
– To już podpada pod poważny związek. Jak na mój gust – zauważył. W oczach Lídy mignął cień, jakby coś sobie przypomniała.
– Na twój gust może i tak. Ale niektóre związki zaczynają być poważne dopiero, kiedy się kończą.
Marián zastrzygł uszami.
– Rozstali się?
– Można tak powiedzieć. Pogoniła go. Wiem, do jakich wniosków cię to doprowadzi, więc powiem od razu: kiepsko to znosił. Nie mógł się pogodzić z rozstaniem. Rozrabiał.
– To znaczy?
– Wiem tylko o kilku wyskokach, pewnie było ich więcej. – Sięgnęła do kieszeni marynarki, z której dobiegał dzwonek. – Powiem ci wszystko, co sama wiem, założę się jednak, że towarzystwo z filharmonii barwnie uzupełni te informacje. – Wyjęła telefon. Zerknęła na wyświetlacz i natychmiast odebrała.
– I co? Są wyniki?
Marián obserwował ją z boku. Słuchała w napięciu, wpatrzona w budynek szpitala.
– Kiedy? – zapytała. Zorientowała się, że Marián patrzy, wstała i odeszła trochę dalej. Nie chciała, żeby widział, jak bardzo się przejmuje. Nagle przejechała dłonią po twarzy w geście poruszenia i bezradności, geście tak bardzo do niej niepasującym, że Marián poczuł straszny dyskomfort. Jakby stanęła przed nim naga. Nigdy wcześniej nie odkryła się przede mną do tego stopnia, pomyślał. Pracujemy razem długie lata, ale zawsze pokazujemy tylko tę stronę siebie, którą chcemy pokazać. Badamy tragedie innych ludzi, lecz dopiero kiedy któraś dotyczy również nas, potrafimy zdobyć się na szczerość.