Читать книгу Zagraj mi na drogę онлайн
57 страница из 114
Do klubu wszedł Josek, trębacz. Rozejrzał się i ruszył w stronę Erika. Zwykle związane w kucyk włosy zwisały teraz wokół jego twarzy i odkrywały kiedy indziej starannie maskowaną łysinę. Był wyraźnie padnięty.
– Gdzie jest kij Simona? – zapytał.
– W mojej szafce. A co?
– Panowie chcą zerknąć.
– Jacy panowie?
– Panowie kryminalni. Konkretnie niejaki Holina. Major. Rządzi się jak nie wiem.
Erik wstał, poszedł z Joskiem do garderoby, otworzył swoją szafkę i wyjął klarnet Dragouna.
– Nie zdążyłem go nawet rozłożyć w tym całym zamieszaniu – powiedział.
Siedmioletni, wciąż idealny Selmer. Simon szczególnie piękne brzmienie osiągał w najniższym, ciemnym rejestrze, Olga też była w nim mistrzynią. Zazwyczaj, ale nie wczoraj. Nie miała czasu odpowiednio się rozegrać na instrumencie Simona, bez swojej Toski nie czuła się pewnie. Nawet zmiana stroika nie pomogła. Olga nie spodziewała się tego zastępstwa, zżarła ją trema. Przed wyjściem na scenę nerwowo bawiła się złotym łańcuszkiem i pokasływała. Na scenie już nie kaszlała, ale nerwy zmieniły się w czystą panikę, która udzieliła się Erikowi. Grał beznadziejnie.