Читать книгу Zagraj mi na drogę онлайн
56 страница из 114
Kiedy Erik powracał w myślach do sesji u wróżki, za każdym razem czuł złość na kumpla-ciemniaka, obrzydzenie, że wziął udział w tym szachrajstwie, a zarazem dziwną, wzbierającą falę w żołądku. Z biegiem lat wspomnienie coraz bardziej się zacierało, wróciło dopiero po długim czasie, kiedy przyleciał z Japonii. Stało się to pewnego deszczowego wieczora, kiedy po koncercie zaproponował Oldze podwózkę, a potem, zanim wysiadła z samochodu, nachylił głowę w jej stronę. Zrobił to powoli, nienachalnie. Mogła jeszcze zatrzymać machinę, która z jego strony już ruszyła pełną parą. Najwyraźniej nie chciała tego zrobić.
Dobrze pamiętał ich pierwszy pocałunek. Zaczął się amabile, ale obudził w ciele Erika drapieżne zwierzę, które parło do appassionato. Nie chciał go poskramiać, Olga najwyraźniej też nie. Wysiedli i przebiegli ulicę w ulewnym deszczu, Olga wpisała kod, otworzyła drzwi do bramy, a że nie mogła znaleźć kluczy do mieszkania (była specjalistką w gubieniu i zawieruszaniu wszystkiego, wtedy jeszcze o tym nie wiedział), weszła na kwietnik w korytarzu, stanęła na palcach i wyjęła zapasowe klucze ze skrytki pomiędzy rurą a sufitem. Kilka sekund później byli u niej, a to, co nastąpiło potem, nazwałby seksem wysokoprocentowym. Czystym, nierozcieńczonym przez słowa i emocje. Słuchali swoich ciał, nie istniało nic poza tym. Później, kiedy Erik, wciąż w gęstym deszczu, biegł do samochodu, w głowie mignęło mu wspomnienie wiedźmy. A jeśli faktycznie miała dar widzenia i dojrzała trzecim okiem to, co wydarzyło się tego deszczowego wieczora, czy wręcz sprawy, które miały się wydarzyć po nim? Sprawy, których nie dało się już rozegrać bez słów i emocji.