Читать книгу Zagraj mi na drogę онлайн
72 страница из 114
– Niebo w gębie! – dobiegało znad talerza, który został bardzo dokładnie wytarty knedlikiem z sosu grzybowego. – Zupełnie jak u taty!
Fakt, że stołówka w budynku policji działa po godzinach, był cudem, który uznałby i sam Watykan. A szefowa kuchni zwykle nie dbała o miano cudotwórczyni. Wyjątek robiła dla jednej, jedynej osoby. Był nią podkomisarz Diviš Mrštík. Miała trzy córki i naturalną słabość do tego chłopaka. Ideał zięcia. Na jego widok zapominała o późnej godzinie i z radosnym entuzjazmem wyjmowała dopiero co uprzątnięte patelnie, otwierała lodówkę i włączała palniki, które zdążyły ostygnąć. A Diviš umiał to docenić. Jego ojciec, kucharz, od najmłodszych lat wpajał mu szacunek do jedzenia i wszystkiego, co się z nim wiąże. A że w Czechach z jedzeniem wiąże się absolutnie wszystko, nauczył syna zachowywać się uprzejmie w każdej sytuacji.
– Dziękuję pani bardzo, było przepyszne – zapewniał szefową. – Jak miło, że zechciała pani zostać dłużej w pracy, żebym nie umarł z głodu.
– Pewnie by coś słodkiego zjadł po obiadku? – Postawiła na ladzie talerz puszystych pączków z dżemem i bitą śmietaną na wierzchu. – Rabarbarowe – dodała tonem, który magicznym sposobem zmieniał bombę kaloryczną czeskiego cukiernictwa w produkt z półki „zdrowa żywność”. – Skusi się?