Читать книгу Wiemy, że pamiętasz онлайн
96 страница из 116
Droga znów się pięła. Olof zapamiętał ten odcinek jako najdłuższy i najtrudniejszy w całym wszechświecie podjazd dla rowerów. Na samym końcu wzniesienia stał stary sklep spożywczy. Olof podjechał aż pod sam budynek. Potem zjechał na pobocze i zatrzymał wóz. Wypuścił psa, a ten ruszył pędem między drzewa.
„Widzimy się przy spożywczaku”, mówiono niegdyś, chociaż nikt nie pamiętał czasów, kiedy rzeczywiście działał tutaj sklep. Budynek od dawna był opuszczony i dlatego spotykali się tu chłopcy z całej okolicy. Ktoś czasem skołował jakieś zioło i pewnie to najbardziej ich do siebie ciągnęło. A może wszyscy wiedzieli? Czekali, aż Lina przejdzie drogą z plecakiem niedbale zarzuconym na jedno ramię, w spódnicy powiewającej między kolanami i w tym swoim cienkim zapinanym swetrze, żółtym jak mlecze, jak słońce, oślepiającym.
Po co weszła wtedy prosto w las tą wąską ścieżką, skoro nie życzyła sobie, by ktoś jej towarzyszył?
Olof zastanawiał się nad tym, stojąc teraz w tym samym miejscu. Pozwolił, by wszystko wydarzyło się od nowa. Przecież Lina nie była ubrana na wędrówkę po lesie. Poczuł, że zalewa go pot. I że musi zwymiotować. Wiedział, że między drzewami nikt go nie zauważy. Pies biegał w kółko, z nosem przy ziemi. Natychmiast wyczuł wymiociny Olofa między porośniętymi paprocią kamieniami.