Читать книгу Afekt онлайн
57 страница из 145
Żelazny spojrzał Chyłce prosto w oczy, jakby starał się ocenić, czy to dalsza gra, czy może rzeczywiście wyciągnięta ręka.
– To i tak bez znaczenia.
– Kurwa, Artur…
– Dwadzieścia tysięcy to dobra oferta – odparł szybko. – Powiedziałbym nawet, że za dobra. Ale ona tego nie weźmie.
Dwoje prawników z KMK spojrzało na siebie z lekką konsternacją. Jeśli Żelazny dalej grał, to robił to wyjątkowo dobrze. W dodatku zanim którekolwiek z nich zdążyło cokolwiek dodać, Artur najwyraźniej uznał spotkanie za zakończone i podniósł aktówkę.
– Jeszcze jedno – rzucił, sięgając do środka. – Coś do was przyszło.
– Do nas? – zapytał machinalnie Kordian.
Żelazny wyciągnął niewielką kopertę, która rzeczywiście była opatrzona ich imionami. Zaadresowano ją jednak na kancelarię przy Mrągowskiej w Wawrze.
– Co to ma być? – odezwała się Chyłka.
– Sami zobaczcie.
Podał jej kopertę, a Joanna od razu ją odwróciła.
– Przypadkowo ci się otworzyła?
– Musiałem sprawdzić. W końcu dotarło pod mój adres.
Teoretycznie mógł to być przypadek. Chyłka potrafiła sobie wyobrazić, że ktoś wpisuje w Google nazwisko Artura, bo kojarzy dawną nazwę kancelarii, i trafia na nową lokalizację.