Читать книгу Balsamistka онлайн
27 страница из 73
Rodzice Róży nie chcą rozgłosu. Są zamożni, zapłacili za milczenie policji i tabloidom. I przyszli do mnie z błaganiem, żeby ich maleńka, jak ją nazywali, wyglądała w trumnie najpiękniej, jak to tylko możliwe. Powiedzieli, że zginęła w wypadku, lecz mnie nie da się oszukać. Od razu widzę, co jest czym. To jest zastanawiające. Byli bardzo ostrożni, zachowywali się, jakby mieli z kimś mroczny układ i byli pod obstrzałem gróźb.
Jej ojciec przyniósł zdjęcia. Róża jest na nich całkiem inna, niż zobaczyłam ją oczyma wyobraźni na szkolnych korytarzach. Roześmiana, pełna życia. Maluję ją, tuszuję zasinienia, ślady po duszeniu i cięciach. I myślę, że zestawienie martwego ciała z wyobrażeniem, kim była, w jaki sposób się poruszała, mówiła, gestykulowała, śmiała się i złościła, jest bardzo poruszające.
Muszę kończyć pisanie. Ktoś dzwoni. Akurat teraz. Niechętnie przerywam, bo pisanie w dzienniku jest moim ulubionym zajęciem, niemal codziennym rytuałem. Ktoś dzwoni z numeru, którego nie znam. Nowy klient? Mam urlop, odpowiem, jak zadzwoni drugi raz. Albo trzeci. Może wtedy odbiorę. Jednak ktoś po drugiej stronie nie daje za wygraną. Wyświetlacz mruga w nieskończoność…