Читать книгу Balsamistka онлайн
24 страница из 73
Policjant z wydziału zabójstw, którego kojarzył jako nowego z ostatnich dni swojej pracy, mówił o okrutnym morderstwie. Kamera pokazywała raz jego, raz niebieski wór leżący na torach. Wiktor wsłuchiwał się w relację policjanta o demonicznej zbrodni i ostrzeżenia przed zwyrodnialcem, myśląc tylko o tym, że sposób zapakowania i porzucenia zwłok przypomina morderstwa sprzed lat, dokładnie sprzed dziesięciu, kiedy całe śledztwo wymknęło mu się z rąk. Wpatrywał się w ekran oniemiały. Przeszył go dreszcz.
Pamiętał wszystko. Każdy detal.
Był o krok od rozwikłania sprawy, w którą, jego zdaniem, zamieszany był ktoś wyżej. Bo jak inaczej wytłumaczyć zniknięcie akt? To pytanie wielokrotnie zadawał kolegom. Las przeczesywało stu funkcjonariuszy, przewodników z tropiącymi psami i jeźdźcy policji konnej. „To nie tam. Jego tam nie ma”, przekonywał. „Morderca jest gdzie indziej”.
Pamiętał, że biegł tak szybko, aż paliło go w płucach. Pytano go później, gdzie był. Odparł, że dotarł do drewnianego domu nad brzegiem jeziora, który już dawno wydawał mu się podejrzany, i że znalazł tam kolejną dziewczynę, która jeszcze żyła. Była przywiązana do starego łóżka, nogi w kostkach i ręce w nadgarstkach. Jej osłabione ciało poddało się. Nie mówiła nic, była przerażona. Po przewiezieniu do szpitala, mimo usilnych prób ratowania jej wątłego życia, zmarła. Mówiono później, że miała podzielić los pozostałych dziewczyn, a jej ciało miało zostać znalezione w worku na torach. Najprawdopodobniej oprawca zostawił ją i na chwilę pojechał do miasta, nie przewidując, że ktoś może interesować się opuszczonym domkiem nad jeziorem. Kiedy wracał, musiał dostrzec z daleka dwa radiowozy zaparkowane przed domkiem i na ich widok uciec. Zaginął po nim wszelki ślad.