Читать книгу Łowca cieni онлайн
7 страница из 128
– Czy da się pani zaprosić na papierosa? – pyta po wyjściu na zewnątrz.
Märta owija się szczelniej płaszczem i łapie ulicznej latarni, ponieważ ziemia faluje jej pod nogami. Zimne żelazo pali ją w skórę jak ogień, puszcza więc metalowy słup i energicznie rozciera sobie dłonie jedną o drugą.
Mężczyzna wyjmuje srebrne etui z wygrawerowaną tarczą herbową, ona jednak nie jest obeznana ze światem wykwintnych panów i nie potrafi powiedzieć, o jaki ród chodzi. Zresztą guzik ją to obchodzi. Bierze papierosa i pochyla się do przodu, gdy on z wprawą pstryka kciukiem zapalniczkę. Potem wciąga dym głęboko w płuca.
– O w mordę – mamrocze pod nosem. – Porządny tytoń. Dawno takiego nie paliłam.
Uśmiecha się szeroko i obraca ku niemu twarz, ale tylko na tyle, by mógł zobaczyć jedynie lewą stronę jej ust. Tę, za którą zachowały się jeszcze wszystkie zęby.
Teraz on przypala sobie papierosa.
– Idziemy? – pyta, wskazując na brukowaną ulicę, która rozciąga się przed nimi w ciemności.
Oboje ruszają w kierunku mieszkania Märty przy Norra Smedjegatan. Od czasu do czasu mijają w mroku pojedynczych przechodniów. Zbliżający się chodnikiem z naprzeciwka nieznajomy skłania głowę i uchyla kapelusza.