Читать книгу Sąd Ostateczny онлайн
41 страница из 55
Teraz dostojnik siedział odprężony z głową odchyloną na wyniosłe oparcie swego tronu i patrzył ciekawie na Michała, szybko przebiegającego wzrokiem wręczone mu przed minutą pismo z urzędowym nagłówkiem. Ksiądz Malak skończył i wypuścił powietrze, zabawnie wydymając policzki, co było u niego oznaką silnych emocji.
– Wreszcie! Wierzyłem… Nie… – Nieco teatralnym gestem wzniósł lewą dłoń z lekko ugiętym palcem wskazującym, tak jak czyni się podczas zawieszonej kadencji kazania dla podkreślenia wagi wypowiadanych mądrości. – Wiedziałem… Wiedziałem, że tylko wasza dostojność może to sprawić! To wspaniała wiadomość.
Arcybiskup, choć bardzo się starał, nie potrafił ukryć samozadowolenia. Uniósł ręce w geście każącego Piotra Skargi, tak jakby chciał odepchnąć od siebie pochwały subalterna.
– Bóg to sprawił! Prawda, że rękami naszych wpływowych przyjaciół i… hm…
Dostojnik zawiesił głos, zastanawiając się chwilę nad najwłaściwszym określeniem dla tych, których najwidoczniej nie chciał klasyfikować razem z „wpływowymi przyjaciółmi”. W efekcie nie dokończył zdania i kolejną myśl powierzył następnej frazie.