Читать книгу Sąd Ostateczny онлайн
47 страница из 55
Umowy zawierane z komunistycznym państwem wygasły w 2004 roku. Ówczesny proboszcz świątyni, nie wiedzieć czemu – chyba także z głupoty porównywalnej z tą komuszo-urzędniczą – odmówił podpisania kolejnych umów użyczenia średniowiecznych skarbów katedrze. Potem było już tylko gorzej. Urzędnicy, zirytowani postępkami proboszcza, zasypywali bazylikę pismami i monitami i nasyłali konserwatorów zabytków. Oficjalnie chodziło o sprawdzenie „stanu zachowania obiektów”, w rzeczywistości było to preludium ministerialnej kampanii prowadzonej po to, by ostateczna odmowa zwrotu tryptyku znalazła akceptację opinii publicznej. W mediach ni stąd, ni zowąd pojawiły się informacje, że muzeum chce odebrać zabytki bazylice i wytoczyć jej proces o zwrot dzieł. Ówczesny minister kultury – człowiek światły, jak się zdawało, kompetentny i całkiem po ludzku sympatyczny – zapewniał, że nikt nie ma zamiaru odbierać Kościołowi „depozytu”. Jedynym problemem jest to, że proboszcz bazyliki Mariackiej kwestionuje jego własność. Ale już samo eufemistyczne użycie przez ministra wieloznacznego i podejrzanego słowa czyniło deklaracje niegodnymi zaufania. Myślenie ówczesnego proboszcza było na wskroś życzeniowe, a wkrótce zaczął z całym przekonaniem twierdzić, iż „depozyt” jest jego własnością. Nawet ludzie z jego kręgu podejrzewali, że duchowny ma problemy z głową.