Главная » Brud читать онлайн | страница 87

Читать книгу Brud онлайн

87 страница из 103

Zaparkowali i mężczyzna zaprowadził Zyberta do niewielkiego, minimalistycznie urządzonego, ale wygodnego lokum na piętrze.

– Ten pokój jest do pana dyspozycji. Proszę czekać, wkrótce ktoś przyjdzie.

Zybert rozłożył się na sofie i zapadł w drzemkę. Obudził go świergoczący ptak. Spojrzał na zegar, dochodziła siedemnasta greckiego czasu. Gdy wyszedł na balkon, ciepły wiatr przyjemnie musnął mu twarz, więc dłuższą chwilę stał, patrząc na rozciągającą się w dole zatokę i maleńki port, w którym przycumowało kilka łódek. Biegnąca wdłuż nabrzeża wąska droga wspinała się serpentynami po kamienistym zboczu, z rzadka porośniętym drzewami, i kończyła stromym podjazdem. Nagle za jego plecami rozległo się pukanie i zanim zdążył krzyknąć „proszę”, do pokoju wszedł Krystian.

– Pan prezes zaprasza – powiedział i gestem zaprosił dziennikarza.

Gdy przechodzili ponownie przez hol, Zybert zauważył na parkingu przed domem kilka limuzyn.

– Będziemy sami?

Krystian jakby tylko czekał na to pytanie.

– Panowie tak, natomiast później pojawią się jeszcze inni goście. – Szybko zamknął temat i wskazał drzwi, które prowadziły na niewielki taras z niskim stolikiem i kilkoma fotelami ogrodowymi. – Pan prezes zaraz do pana przyjdzie – powiedział i już miał zniknąć za drzwiami, gdy zauważył kawałek gałązki leżącej na posadzce. Schylił się, by ją podnieść, i wtedy niewielki ciemnobrązowy skórzany przedmiot wysunął się z wewnętrznej kieszeni jego spodni i z plaskiem upadł na posadzkę, tuż obok stopy Zyberta. Wiktor zdążył zauważyć wewnątrz kilka kart płatniczych i wetknięty za przezroczyste okienko polski dowód osobisty. Podnosząc portfel, zdążył zarejestrować: Krystian Ksawowski, urodzony w 1996 roku w Warszawie.

Правообладателям