Читать книгу Pogrzebani онлайн
24 страница из 92
Poczytała o tym mieście w internecie.
Kiedyś było kurortem. Wszędzie kolorowe cukierki i wata cukrowa nad morzem.
Azyl. Miejsce, gdzie można uciec od codziennej harówki i upić się świeżym powietrzem.
Wreszcie została przy stoliku sama, zrobiła więc z kurtki poduszkę, przycisnęła ją do szyby i zamknęła oczy.
Zapadła w drzemkę. Drzwi na końcu wagonu otwierały się i zamykały. Noga za nogą przejściem szli ludzie z bagażami. Ktoś roześmiał się do telefonu. Ktoś inny cicho rozmawiał. Mijał czas. Obudziła się.
Była na miejscu. Pokonała we śnie prawie sto kilometrów.
Gdy wysiadła z torbami na peron, nikogo tam nie było. Sądząc po rozkładzie jazdy, pociągi przejeżdżały tędy tylko co parę godzin. Były za to plakaty reklamujące zeszłoroczne filmy. Stare ogłoszenia w wyblakłych kolorach. Duszę miasta poznaje się po tym, jak trudno jest mu się sprzedać. Jak się je ocenia. Co może zaoferować.
Nie było ani barierek, ani strażników, ani dosłownie nikogo. Tylko peron, zamknięta poczekalnia, a na ulicy mały klomb z czerwonymi i niebieskimi kwiatami.