Читать книгу Pogrzebani онлайн
21 страница из 92
Jeden z nich – ten starszy i przystojniejszy; staruszka słyszała, że ma na imię George – wysiadł i ruszył w stronę namiotów. Tam na chwilę zniknął. Brudne litery nad łukiem, które układały się w napis RYNEK ILMARSH, błyszczały tylko wtedy, gdy świeciło słońce.
Kilka minut później George wyszedł i wsiadł do radiowozu. Odjechał.
Nie minęła godzina i ludzie zaczęli gadać.
Staruszka wiedziała, że coś się zmieniło – ci na rynku gestykulowali, machali rękami. Skutery przestały jeździć, ich właściciele pogrążyli się w rozmowie.
Coś się stało.
Zakomunikowała to swojemu towarzyszowi.
– Coś się stało, Derrick.
Ten tylko kiwnął głową. Nie wiadomo, o czym myślał.
Staruszka odwróciła głowę, a wraz z głową całe ciało serią dramatycznych ruchów, które zawładnęły nią wraz z wiekiem. Robiła wrażenie trochę wystraszonej, trochę zachwyconej.
– Coś się stało – powtórzyła.
* * *
Zgodnie z prognozą padać miało poprzedniego dnia, lecz nie padało.
Deszcz spadł dopiero teraz.
Powbijali śledzie do namiotów rozstawionych wokół końskich głów, dzieląc teren na trzy w miarę wyraźne lokalizacje. Tym razem zaparkowali radiowozy nieco bliżej.