Читать книгу Pogrzebani онлайн
22 страница из 92
„Szesnaście koni, powiedział Alec. Ogony… Wszystkie ogony odcięto. Leżą na kupie…”.
To, jak do siebie przywierały, trochę mokre od nasilającego się deszczu. To, jak oczy, nawet teraz, nawet omiecione wiatrem, wciąż patrzyły na nich z ziemi. No i rozmieszczenie głów, fakt, że zakopano je, tworząc prawie idealne kręgi… To nie wyglądało jak miejsce przestępstwa.
To wyglądało jak… zaklęcie.
Tego ranka nie dysponowali ani jednym mundurowym. Aleca nie powinno tu być. Był detektywem sierżantem. Pracował w wydziale kryminalnym. Zajmował się poważniejszymi sprawami.
Ostatnio źle sypiał.
Kiedy główny weterynarz odjechał, wyjął komórkę i zadzwonił.
Weterynarz podał mu nazwisko i numer telefonu, odsyłając go do specjalistki, która mieszkała ledwie kilka godzin jazdy od nich. Do kogoś, kto miał do czynienia z patologią weterynaryjną.
– Warto spróbować – doradził inspektorowi. Potrzebowaliby jej tylko na kilka dni.
Rano inspektora wyśmiano, kiedy zasugerował, żeby pobrać odciski stóp z miejsca przestępstwa („Przynieść panu luminol, panie Poirot? A może zadzwonimy do Cobry i…”), ale sytuacja się zmieniła.