Читать книгу Pogrzebani онлайн
25 страница из 92
Taksówka przyjechała po kilku minutach. Kierowca, dość uprzejmy, choć milczący, nie chciał rozmawiać, co jej odpowiadało.
Dojechali na miejsce. Znalazła się bliżej morza, wciąż jednak niewidocznego.
Adres dostała od policji.
Za warsztatem rosły drzewa. Dęby. Nad wszystkim górowały hotele, niegdyś białe, a teraz pokryte warstwą stuletniej szarości ze smugą koloru. Wypożyczalnia samochodów mieściła się w czerwonym niskim budynku przy tej dziwnej ulicy i miała szyld z napisem JOE’S TYRES.
Weszła do środka. W pomieszczeniu pachniało popiołem i dymem papierosowym. Na półce obok lady stał rząd odświeżaczy powietrza do samochodów. Siedzący za ladą nastolatek grzebał w stercie kluczyków.
– Ty jesteś Joe? – spytała.
Zdezorientowany chłopak podniósł wzrok.
– Słucham?
– Jesteś Joe?
– Niby dlaczego?
Zmarszczyła brwi.
– Tam wisi szyld…
– Jaki szyld?
– Na zewnątrz… – Westchnęła i nachmurzona spróbowała się uśmiechnąć. – Wiesz co? Nieważne. Przyszłam odebrać samochód.
– Jakiego pani szuka?
– Do wypożyczenia, jest zarezerwowany…