Читать книгу Pogrzebani онлайн
30 страница из 92
W starych hotelach panowała cisza.
Bezdomnych usunięto z parku i zabroniono im wstępu do niego.
Przyjechały ciężarówki. Drewniane palety wyładowane jedzeniem i piciem.
Miasto opowiadało swoją historię tym, których to interesowało.
* * *
W sobotę najbliższą piątego listopada mieszkańcy Ilmarsh zawsze puszczali fajerwerki w King’s Park na wybrzeżu. Na plaży roiło się wtedy od ludzi ze sztucznymi ogniami i kolorowymi światełkami. Jeszcze raz ożywała każda miejscowa kawiarnia, każdy sklep i pub. Ta sobota wypadała siódmego.
Dzień Guya Fawkesa.
Pięć po trzeciej nad ranem właściciel Well Farm wyruszył na zachód dużym furgonem z trzydziestoma owcami. Tuż przed szóstą dotarł na targ bydła. Wrócił dopiero wczesnym wieczorem, najpewniej zmęczony całodzienną jazdą, dźwiganiem i wykłócaniem się o cenę. Ci, którzy go znali i akurat jechali na pokaz fajerwerków, widzieli, jak rozładowuje owce. Ktoś zauważył, że jedna chodziła samotnie po drodze, lecz nie było w tym nic dziwnego, nie dla nich.
* * *
Ludzie przyszli do parku.