Читать книгу Pogrzebani онлайн
36 страница из 92
Na dalekim ciemnym niebie zaczęły wybuchać fajerwerki.
Jak gwiazdy na podłużnej czerni, z krótkim świstem i urywanym trzaskiem. Wybuchały tak od wielu tygodni, ale tego wieczoru było dużo gorzej. Nie wiedział, czy to już piąty, że rozpalili to wielkie ognisko. A gdyby to jego kukłę podpalano od setek lat? Nie chciał sobie tego wyobrażać ani tego widzieć.
Zamknął książkę i zaczekał, aż ogień zgaśnie. Potem wszedł do domu i zapalił świecę. Na podłodze wciąż leżał cienki materac i koce z poprzedniej nocy. Było mu pod nimi ciepło. W dachu roiło się od dziur i podczas deszczu cały dom, kamienną ruinę, zalewała woda. Dom nie należał do największych, ale było to najlepsze miejsce do spania, blisko lasu i jeziora. Miał tu święty spokój. Zostanie, jeśli będzie mógł.
Farmera widział kilka razy, tego, który mieszkał po sąsiedzku. WELL FARM. Dobra farma. Większość miejscowych nie wiedziała, dlaczego tak się nazywa. Zacna nazwa. Optymistyczna. Ale nie miała nic wspólnego z dobrocią. W lesie była studnia – słowo well ma wiele znaczeń – która należała kiedyś do tego gospodarstwa.