Читать книгу Pogrzebani онлайн
40 страница из 92
Objął ją w talii. Odsunęła się.
– Nie kiedy gotuję.
– Dzień? Był wspaniały – zełgał, znów ją obejmując.
Odwróciła się od patelni i wcisnęła mu do ręki drewnianą łyżkę.
– Mieszaj.
Więc mieszał.
– Przykro mi, że się spóźniłem – skłamał ponownie.
– Nic się nie stało – skłamała z kolei ona, zdejmując z ognia gotujący się makaron.
– Ale ta sprawa… Coś niewiarygodnego.
Czekał. Muzyka grała dalej. Syn wciąż się bawił.
– Powiedziałem, że to coś niewiarygodnego.
– Słyszałam.
– Widzę, że jesteś zła. O co chodzi?
– „Widzę, że jesteś zła” – powtórzyła, przedrzeźniając go szyderczo, głupio, komicznie.
– Aha, świetnie.
– „Aha, świetnie”. – Zabrała mu łyżkę i przejęła pałeczkę, mieszając, próbując i doprawiając.
Zauważył cień uśmiechu w kąciku jej ust i też się uśmiechnął.
– Przedrzeźniasz mnie.
– „Przedrzeźniasz mnie”.
– Myślę, że Alec Nichols bardzo żałuje, że źle zrobił.
– „Myślę, że Alec Nichols bla-bla-bla-bla”.
Simon roześmiał się. Alec też, wbrew sobie.
– Hej. – Dotknął jej ramienia, delikatniej niż przedtem. Odwróciła się, wyraźnie zmęczona. – Myślę, że Alec Nichols nie wie, jakim jest szczęściarzem.