Читать книгу Dziennik śmierci онлайн
7 страница из 108
– No to do roboty – powiedziała Angela i wmieszała się w tłum, wodząc dookoła wzrokiem niczym drapieżny ptak, który wypatruje żeru.
Nie doszła nawet do połowy kwartału, a już zdążyła sobie przywłaszczyć trzy portfele. Z łatwością mogłaby ich zwinąć dużo więcej, ale w wysokim sezonie nie miała powodu, żeby „kroić na oślep” – działać bez rozeznania, nie mając większego pojęcia, po co sięga.
Stosowała prostą i nieskomplikowaną metodę – przyglądała się, jak klient płaci za swoje zakupy. W ten sposób zyskiwała dwie ważne informacje. Po pierwsze, łatwo mogła się zorientować, kto ma przy sobie gotówkę, a kto nie. A po drugie, widziała, gdzie kto chowa portfel – w kieszeni kurtki, w kieszeni marynarki czy w torebce. Potem pozostawało jej tylko iść za upatrzoną ofiarą i czekać na dogodny moment. Nigdy się nie spieszyła. Tym razem tylko piętnaście minut zajęło jej osiągnięcie etapu, który nazywała podliczaniem.
Nie pozwalała, żeby chciwość wzięła górę. Już nie. Ten jeden raz, kiedy sobie pofolgowała, okazał się fatalny w skutkach i kosztował ją krótką odsiadkę. Poprzysięgła sobie, że już nigdy więcej nie trafi do więzienia. Teraz obrabiała maksymalnie trzy osoby, a potem sprawdzała łup. Jeżeli był wystarczająco obfity, kończyła pracę. Jeżeli nie, pozbywała się opróżnionych portfeli i wracała na ulicę, żeby odbyć drugą rundę.