Читать книгу Niewierni онлайн
196 страница из 323
Aż się zachwycił, z jakim autentycznym dramatyzmem i przejęciem wypowiedział tak naiwną kwestię.
Ja pierdolę! Czy dzisiaj jest dzień świra? Eeee… mam jeszcze czas.
Mimo że chciało mu się śmiać z samego siebie, dobrze wiedział, że tak właśnie czuje, ale akurat nie potrafił dobrać lepszych słów, by wytłumaczyć sobie tę prostą i oczywistą dla każdego mężczyzny prawdę. Jeszcze bardziej zrobiło mu się głupio, kiedy przypomniał sobie scenę z wujkiem Teo na drzewie z filmu Amarcord. Ten obraz prześladował go od zawsze jak wyrzut sumienia, przestroga, że też tak może skończyć.
Wczorajsze zdarzenie w hotelu Marriott zrobiło na nim takie wrażenie, że jeszcze tego samego dnia powołał zespół, który miał się zająć jego rozpracowaniem, czyli ustaleniem, o co w tym wszystkim chodzi. Właściwie nie za bardzo jeszcze wiedział, co mają rozpracować, co ustalić, po co i dlaczego, ale im dłużej się zastanawiał, tym więcej pojawiało się pytań i denerwował się coraz bardziej, a to już było wystarczającym uzasadnieniem, by nadać sprawie priorytet. Tak działało jego poczucie obowiązku, chłodna kalkulacja zasad pracy operacyjnej i nieokiełznana dusza oficera wywiadu.