Читать книгу Niewierni онлайн
245 страница из 323
– No bo… Michaile… – Trubow chciał być naprawdę uprzejmy i miły. – Bogajewowie są teraz w Polsce… gdzieś…
– Nooo! – Popowski uniósł wysoko brwi. – To już wiem, o co ci biega, Andriusza, starszyno… Jasne! Taaak! Pomogę ci, oczywiście! Trzeba się tylko zastanowić co i jak. – Podniósł swoją kryształową szklankę, stuknął się z Trubowem i jak na komendę obaj wyrecytowali: – Śmierć terrorystom!
Popowski wstał i niepewnym krokiem podszedł do regału, na którym stał mały odtwarzacz Bang & Olufsen. Niespodziewanie z ukrytych potężnych głośników popłynęły proste tony trąbki, do których po chwili dołączyła rosyjska harmonia. Obaj doskonale wiedzieli, co zaraz usłyszą, więc zaczerpnęli głęboko powietrza. Jagan podniósł się, stanął obok Michaiła. Patrząc sobie w oczy, zaśpiewali wraz z Siergiejem Russkichem: S czego naczinajetsia Rodina…
I choć było już późno, nie znalazłby się w Rosji taki obywatel, który chciałby zadzwonić po milicję, by ich uciszyła. Właściwie po telefonie w takiej sprawie można było nie tylko mieć sprawę karną za zakłócanie spokoju i nieuzasadnione wezwanie milicji, ale nawet być posądzonym, że się nie zna tej piosenki albo – co gorsza – że się jej nie lubi.