Читать книгу Niewierni онлайн
246 страница из 323
ssss1
Zupełnie nie mógł się dobudzić. Wyraźnie słyszał, jak dzwoni budzik, ale zdawało mu się, że całe ciało ma wypełnione płynnym ołowiem i nie może się ruszyć.
Chyba po raz pierwszy odnosił wrażenie, że powinien rozpocząć nowe życie – bez Bazy, zamachów, Braci Czystości i walki o lepsze jutro. Ale od islamu nie mógłby odejść, to było jasne. Wiara dawała mu siłę i zaufanie do samego siebie. Bez tej wiary i szczerego przekonania, że dzięki niej wszyscy stają się lepsi, byłby dla Zuzy nikim. Zrozumiał to tak mocno jak nigdy wcześniej i poczuł się stanowczo lepiej.
Elektryczny budzik wciąż brzmiał ostrymi dźwiękami i w końcu pokonał wątpliwości Karola, który zemścił się na nim mocnym ruchem ręki i otworzył oczy. Niedorzeczne myśli o jakiejś dezercji prysnęły jak bańka mydlana.
Usiadł na krawędzi kanapy i dotknął rękami twarzy. Poprawił włosy i uznał, że weźmie zimny prysznic, choć kąpał się już przed snem.
Powinienem szybciej stanąć na nogi – pomyślał i poderwał się zdecydowanie.
Po pięciu minutach był już z powrotem w salonie. Czuł się zdrowy, silny i wypoczęty. Gotowy do zrobienia tego, co zaplanował. Ogarnął go nawet bojowy entuzjazm. Warto było żyć, choćby właśnie dla takich chwil.