Читать книгу 1793 онлайн
23 страница из 127
– Tamten człowiek z Zamkowego Wzgórza kazał mi tu jak najszybciej przybiec. Obiecał, że dostanę za to nagrodę.
– Naprawdę?
Chłopak żuje kosmyk włosów, który wystaje mu spod czapki.
– Biegłem szybciej niż inni. Teraz chwyciła mnie kolka i czuję smak krwi w ustach, a w nocy będę spał na dworze, w mokrym ubraniu. Chciałbym jakiś datek za mój trud.
Chłopiec wstrzymuje oddech, jakby bezczelność jego oczekiwań chwyciła go nagle za gardło. Winge patrzy na niego z ukosa.
– Powiedziałeś, że inni są w drodze w tej samej sprawie. Odczekam chwilę i zaczniemy licytację, kto weźmie najmniej.
Winge słyszy, jak chłopak zgrzyta zębami i klnie z powodu niezamierzonego błędu. Wyciąga sakiewkę, wyjmuje z niej monetę i chwyta ją między kciuk a palec wskazujący.
– Masz dzisiaj szczęście – mówi. – Cierpliwość nie jest moją cnotą.
Chłopak uśmiecha się z ulgą. Nie ma dwóch przednich zębów, została po nich wąska szczelina, z której wystaje język. Oblizuje nim wydzielinę, która ścieka mu z nosa na górną wargę.
– Chce się z wami spotkać naczelnik policji, panie. Powiedział, że to pilne. Czeka na was na ulicy Yxsmedsgränden.